sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 8...

"Kiedy nie ma Ciebie,
Smutno płynie czas.
Nie ma gwiazd na niebie,
Nawet księżyc zgasł,
Ciągle pada deszcz,
Wolniej krąży ziemia,
Płaczą gałęzie drzew.
Kiedy Ciebie nie ma,
Smutek pada cieniem
Na pola i lasy.
Kiedy nie ma Ciebie,
Nie ma Twoich słów,
Tylko są marzenia.
Kiedy ujrzę Cię znów?"


***

Maciej

Nawet nie zdążyłem zapukać do drzwi, już mała stała przede mną wielkim uśmiechem na tych słodkich usteczkach.
- Wujek! - zawołała wesoło i wyskoczyła mi w ramiona, przytulając. Zaśmiałem się.
- Chodź, mała... Musimy iść przywitać się z twoim tatą. - powiedziałem tylko i wparowałem do środka. Wiwi od razu zeskoczyła ze mnie i pobiegła w stronę kuchni, zawołać Janka. Po chwili poleciała do swojego pokoju, skąd przyszła pochwalić się pracą, jaką wykonała samodzielnie. Namalowany skoczek, piękny telemark... Marzenie po prostu. A obraz był wspaniały.
- Mówiła, że to ty. - zaśmiał się Jasiek.
- Dobra jest. - powiedziałem szczerze. Naprawdę podobał mi się ten obrazek.
- Oprawimy ci w ramkę. - zaoferowała nagle mała, która ni stąd ni z owąd nagle pojawiła się przede mną. Ręką chwyciła swoją pracę i podeszła do stołu, gdzie rozłożyła cały swój "warsztat".
- Wczoraj zwracała mi głowę, że ona chce grać na jakimś instrumencie... - odezwał się Ziobro.
- Czyżby muzykalne dziecko? - zaśmiałem się. - Cóż, może warto byłoby spróbować? Wysłać ją na jakieś zajęcia, czy może też prywatnie...
- Pomyślę jeszcze... Zadzwoniłem do mojego znajomego, który uczy w muzycznej... Powiedział, że coś wykombinuje.
- To super. - powiedziałem. Naprawdę cieszyłem się, że Wiwi chciała spróbować czegoś nowego.
- A ty kiedyś grałeś na gitarze, prawda? - zapytał. Zdziwiło mnie to jego pytanie. Skąd wiedział...?
- Tak... Ale to było dawno. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie w tą stronę. Uczyłem się może z dwa lata...
Przypomniałem sobie o gitarze... Mojej gitarze, która cały czas stała w rogu mojego pokoju, ale w miejscu, gdzie nikt poza mną nie miał dostępu. Stała oparta na stojaku i dookoła opatulona była kartonami z wieloma różnymi rzeczami. Już prawie o niej zapomniałem...
- Rozumiem... - Jasiek uśmiechnął się. - Rozgość się. Zaraz przyjdę.
Pokiwałem głową.
Usiadłem na kanapie i wbiłem wzrok w małą, jak z wyciągniętym językiem, starała się wszystko ładnie poskładać.
Uśmiechnąłem się pod nosem i nagle przypomniałem sobie jej uśmiech... Uśmiech Jeanette... To jak się śmiała, jak w jej chudych policzkach mimo wszystko robiły się dołeczki...
- O kim tak myślisz? - zapytał nagle Ziobro, który nie wiem kiedy przyszedł. Spojrzałem na niego, wyrywając się z transu.
- Ale jak o kim? - albo nie zrozumiałem, albo nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że myślałem o niej... To trudne. Jednak... Czy aż tak bardzo było to widać?
- No wiesz, siedzisz zamyślony z wielkim uśmiechem na twarzy, a dodatkowo przed chwilą dzwonił Kuba, żeby spytać się, czy przypadkiem nie wróciłeś już do domu Jeanette...
Nie wiem, co kochanemu braciszkowi zrobię...
- Ach... Nie, jak widzisz, wciąż tu jestem. A poza tym o nikim nie myślę. Wydaje ci się.
- O nie, kiciusiu... Już ja swoje wiem, nie jedno w tym życiu widziałem. - Jan pokiwał mi palcem przed nosem.
- No przecież ci mówię, że o nikim nie myślę, a już na pewno nie o Jeanette! - chciałem się puknąć w czoło. Czemu znowu powiedziałem jej imię?

Brawo, Maciej, dobrze że nie ugryzłeś się w język... W końcu mądrze gadasz!

- Oj, oj, Maciej się zakochał... - rzucił tylko Jasiek...
Oby nie...

Jeanette

Nie przespałam całej nocy, a tak właściwie to może mały kawałek. Jeśli jednak już zmrużyłam oko, bo jakimś cudem mi się to udało, dręczyły mnie koszmary. Były nimi okropne wspomnienia z dzieciństwa. Wspomnienia, do których nigdy nie chciałam wrócić, które udało mi się już wymazać z pamięci... Jednak się myliłam. Znowu. Przeprowadzając się do Polski, łudziłam się nadzieją, że on mnie tutaj nie znajdzie, że w końcu będę mogła rozwinąć skrzydła, poczuć, że żyje... Myliłam się. I co? Dlaczego? Kiedy chciałam odnieść jakiś sukces, nagle pojawiła się postać, która zniszczyła moje życie.
Leżałam i patrzyłam w sufit, a z moich oczu wypływały kolejne porcje słonych łez, które zostawiały po sobie mokre ścieżki. W całej ciszy, słyszałam, jak za ścianą, ściszonym głosem rozmawia Jacqueline z Michaelem. Nie skupiałam się jednak na tym, co mówią. To nie mój interes... Lecz zależy mi na tym, aby oni byli szczęśliwi... Po chwili na swoim czole poczułam dłoń Jacquie.
- Jak się czujesz? - zapytała zatroskana. Ona jedyna wiedziała, co oznaczało dla mnie spotkanie tej osoby. Jak wielkie piętno w tamtym czasie odcisnęło się na moim sercu, rana, która została zszyta nicią czasu, a w jednej chwili nić pękła... Rana otwarła się z powrotem...
- Nie wiem... - mój głos brzmiał wręcz nienaturalnie. Byłam zamyślona, do końca chyba sama nawet nie wiedziałam o czym myślę. Z jednej strony myślałam o tym, co wydarzyło się wieki temu, a z drugiej myślałam o wydarzeniach sprzed kilku dni. Które były dla mnie ważniejsze w tym momencie? Zapomnieć o tamtych, a myśleć o tych. Maciej...
- Chodź do nas na dół... Musisz coś zjeść. - Jacqueline przerwała moje rozmyślania. Rzeczywiście, byłam głodna, ale czy aż tak, aby zerwać się teraz z łóżka? Najchętniej leżałabym tutaj i... I nic więcej. W tym momencie jednak mój brzuch, jak na przekór wszystkiemu, dawał o sobie znać...
- Już idę... - rzuciłam niechętnie, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. Co mnie tak wykończyło? Nie miałam nawet siły się podnieść...
- Musisz się ogarnąć... Jutro masz koncert... - ach, ta szczerość mojej przyjaciółki... Chwila? Koncert?! Jak ja mogłam o tym zapomnieć?! O rzeczy, do której przygotowywałam się przez ostatnie miesiące, bo może być najważniejszą w moim życiu i co? Zapomniałam... A to już jutro. Złapałam się za głowę... Tyle się ostatnio wydarzyło... - Chodź... Czekam na dole. Jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj.
I wyszła, a za nią pozostał tylko znajomy zapach delikatnych kwiatowych perfum...


Jacqueline

Nie chciałam mówić tego przy niej, że też go wczoraj widziałam, żeby jej nie martwić. Czemu jej nie powstrzymałam przed wyjściem z domu? Mogę mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie, do nikogo innego. Przecież nikt nie jest tu winien. A co jeśli to on do niej dzwonił? Wiem, że jego numer znała na pamięć, zdążyła się go nauczyć, przez te wszystkie razy, kiedy to o każdej porze nawiedzał ją telefonami różnorakich treści. Chciałam podejść do tego palanta i trzasnąć go w łeb za to wszystko co zrobił. Najlepiej, żeby już nie wstał z podłogi o własnych siłach. Ona tyle wycierpiała, chciała rozpocząć nowe życie, a w końcu mogła...
- Słuchaj... Wiem, że Jeanette jest w kiepskim stanie... Dlatego coś wymyśliłem... - zaczął Michi, kiedy ja zeszłam już na dół. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem w oczach.
- Co wymyśliłeś? - zapytałam.
- Wiesz... Coś mi się wydaje,  że nasza Jeanette polubiła pewnego Kota... - zaczął ruszać brwiami. Zastanowiłam się chwilę. No racja... Z resztą, nad czym się tutaj zastanawiać? Tak jest i koniec. - Wykonałem parę telefonów do pewnych źródeł i jak pójdzie po naszej myśli, to artystka będzie miała towarzysza... - zastanowiłam się przez moment... No tak... Pewnie trochę odpocznie ode mnie i od Michaela, a pobędzie trochę czasu z Kotem. Hm... Ciekawa jestem jak ona na to zaaraguje. - A jak będziesz chciała, to my możemy im nie przeszkadzać. I wyjdziemy sobie na spacer.
- Podoba mi się ten pomysł. - powiedziałam uśmiechając się.
- Myślisz, że mnie nie? - zapytał, całując mnie w usta...


Michael

Zaczynaliśmy jeść właśnie śniadanie, kiedy Jeanette w końcu zeszła na dół. Wyglądała prawie jak śmierć... Wiem, że to może nie najlepsze porównanie, ale to było pierwsze co mi się nasunęło. Była okropnie blada... Choć blada była zawsze, to teraz jej skóra była prawie że biała. Oczy miała podkrążone, czerwone prawdopodobnie od płaczu. Mimo wszystko jednak nie chciała pokazać jak bardzo cierpi od środka. Zacząłem się modlić w duchu, aby ten plan wypalił, bo nawet ja nie mogę na nią patrzeć w takim stanie. Przyaiadła się do nas i chwyciła do ręki kubek z parującą cieczą. Upiła parę łyków kawy i spojrzała na nas.
- Chyba przejdę się jeszcze dzisiaj do szkoły... - stwierdziła.
- Jesteś pewna, że chcesz? - zapytała Jacqueline. - Wiem, że lubisz tam przebywać, w końcu to prawie twój drugi dom... Ale jesteś pewna?
- Tak... Odsapnę trochę...
Jacquie spojrzała na mnie. Ja tylko pokiwałem głową. Skoro chce iść, to niech pójdzie... Odpocznie trochę... A my będziemy mieli więcej czasu, aby nasz plan wszedł w życie.
Jeanette wypiła zawartość swojego kubka do końca i wstała. Poszła do góry, żeby wziąść swoje rzeczy.
- Plan musi wypalić... Bo inaczej ją stracimy... - ściszyła głos.
Wiedziałem, że ona przeżywa to tak samo, jak Jeanette. Jednak nie chcę pozwolić na to, aby obydwie cierpiały i to z powodu jakiegoś dziwaka.


Maciej

- Nie gadaj, tylko wsiadaj do samochodu. Nie powiem ci, gdzie jedziemy... - mówił Kamil, który właśnie zaparkował przed domem Janka. Ziobro wypchnął mnie dosłownie z jego domu i nie mówiąc nic zaprowadził prosto do samochodu Stocha. Jeszcze chcieli mnie zapiąć w pasach...
- Dobra, dobra... A może sam bym to zrobił, co? Nie mogę? - zapytałem i chwyciłem pasy, zapinając się.
Jaś wzruszył ramionami, a zaraz potem na jego ustach pojawił się tajemniczy uśmiech.
- Baw się dobrze, Kocie.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, kiedy Kamil już ruszył...


Jeanette

Widok tych małych dzieci, biegających po korytarzach szkoły, czekających na zajęcia, krzyczących głośne "dzień dobry", byle by zwróciło się na nie uwagę, zawsze budził we mnie pozytywne emocje. Kiedy przychodziłam tutaj, nie myślałam o złym, a starałam się być pozytywnej myśli. Teraz też tak było. Moje zmartwienia zostawiłam gdzieś za drzwiami dużego budynku. Weszłam do pokoju nauczycielskiego.
- O, cześć... - przy stole siedział nikt inny, jak Michał, nauczyciel gry na saksofonie. Był jednym z tych, z którymi miałam dobry kontakt.
- Hej. - uśmiechnęłam się. - Nie masz zajęć? - zapytałam.
- Nie... Jeszcze mam jakieś dziesięć minut. - odpowiedział odkładając na blat pusty kubek po kawie. - A ty?
- Biorę klucz i lecę... Marika już pewnie czeka pod drzwiami...
- A słuchaj... - zaczął, kiedy brałam jeden z kluczy. Spojrzałam na niego. - Miałabyś może chwilę? - splótł swoje ręce.
- Coś się stało? Mów... - zdziwiłam się. Michał nigdy nie miał do mnie żadnej sprawy. Coś się musiało stać.
- Nic ważnego... Po prostu wczoraj dzwonił do mnie kolega. Jego córka zdecydowała, że chciałaby grać na jakimś instrumencie... Chodziłoby mu o lekcje prywatne. Od razu pomyślałem o tobie. - spojrzał na mnie tymi szmaragdowymi oczami.
- A mówiła na jakim instrumencie by chciała? - zawsze byłam chętna, zwłaszcza jeśli chodziło o lekcje gry.
- Nie... Ale ty umiesz grać na wielu, więc na pewno sobie mała coś wybierze. - uśmiechnął się, ukazując swoje śnieżno białe zęby.
- Dobra, nie ma problemu. - zgodziłam się od razu.
- Tak? To super. Zadzwonię zaraz do niego. Zapisze ci adres i zostawię ci wszystkie informacje w twojej szafce. Umówię was na razie na rozmowę... Jutro masz koncert... To może pojutrze?
- Tak... Jak najbardziej. - uśmiechnęłam się. Przynajmniej wyrwę się z domu... A Jacqueline i Michaelowi należy się chwila wolnego ode mnie.
- No, mała się ucieszy. - zaśmiał się. - Okey, jesteś wolna, możesz już lecieć do Mariki. - machnął ręką.
Pożegnałam się z Michałem i skierowałam w stronę sali, gdzie czekała już na mnie brązowo włosa dziewczyna.
Przez wszystkie następne lekcje moje myśli mimo prób skoncentrowania się na czymś innym, ciągle krążyły dookoła Macieja...

***

Jestem... Rozdział miał być dodany przedwczoraj, ale dodaje go dzisiaj. Mam nadzieję, że na życzenia z okazji świąt nie jest za późno? :)

Dlatego chciałabym życzyć Wam wszystkim wesołych, zdrowych, spokojnych świąt, spędzonych wspólnie z rodziną, najbliższymi, aby ta wspaniała atmosfera trwała jak najdłużej. Żeby wszystkie marzenia się spełniły, te małe i te duże, a także, aby Nowy Rok przyniósł ze sobą wszystko to, co najlepsze, aby był lepszy niż poprzedni... Oraz jeszcze wszystkiego, czego sobie sami zażyczycie...
Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku :)

Tak... Wiem... Zawaliłam na całej linii... Możecie mnie zabić, jeżeli tylko chcecie. Przepraszam. Nie było mnie tu znowu na czas i u Was tak samo. Jednak pewne wydarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie dokumentnie mnie dobiły... Nie wiem, jak szybko uda mi się odbić od dna, ale jest już lepiej niż było... Eh... Przepraszam. Jednak są święta, przerwa od szkoły, potem Sylwester, jestem pewna i obiecuję Wam, że wszystko nadrobię tak szybko, jak się da. Zacznę od poniedziałku, gdyż znowu mnie nie będzie w domu... Nie martwcie się, zajrzę na każdy Wasz rozdział...
Na pewno...

Za ten rozdział także przepraszam... Znowu nic nie poszło po mojej myśli...
Kolejny rozdział ukaże się w Nowym Roku...
I mam nadzieję, że zechcecie zajrzeć..


Kogo jeszcze nie było zapraszam na pierwszy rozdział u Deschwandena :)
Oczywiście, jeżeli chcecie...

13 komentarzy:

  1. Super rozdział.
    Jak zwykle.
    Na prawdę brak mi słów.
    Rozdział bardzo mi się spodobał.
    Szkoda mi troszkę Jeanette ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy ( w sensie, że będzie z Maćkiem. Powiem ci, że dzięki tobie coraz bardziej go lubię.)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Kochana :*

    Rozdział cudowny, nie masz za co przepraszać. Naprawdę. :)
    Jak ja uwielbiam perspektywę Maćka! :D Ten facet jest mistrzem jak dla mnie w tym opowiadaniu, świetnie się czyta.
    No no, Jeanette jako nauczycielka Wiwi? Brzmi ciekawie :D
    Ciekawi mnie ten plan zakochańców. Hmm...
    Czekam na kolejny.

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem i ja :)
    Bardzo sympatyczny rozdział, więc kochana, zupełnie nie rozumiem twoich obaw i narzekań, bo jest naprawdę świetnie. Więcej wiary w swoje możliwości, a masz je przecież bardzo duże ♡
    Perspektywa Maćka to po prostu mistrzostwo świata. Uwielbiam go w twoim wykonaniu, zawsze mam na twarzy uśmiech od ucha do ucha.
    Jestem ciekawa, jak ten cały plan się powiedzie. Na pewno sporo się wydarzy :D
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem :)
    Świetny rozdział! Naprawdę kompletnie nie masz na co narzekać! :)
    Jak tylko pojawia się Wiwi, uśmiech automatycznie wkrada się na twarz. Jest taka słodka! ^^
    Maciek w roli wujka sprawdza się świetnie! Trzeba mu to przyznać :)
    Dla mnie w tym rozdziale powiało tajemnicą, nie wiem do końca dlaczego tak sądzę. Jestem ogromnie ciekawa dalszych losów bohaterów :)
    Ja ze swej strony liczę na to, że w następnych pojawi się więcej Michaela!
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Łooojej. *-*
    Maciek tak słodko określa i opisuje tę malutko. Ach, ech, och! :D Można wzdychać! ;D Skoro jest takim genialnym wujkiem, to jakim byłby tatą? Wow! ;D
    Jeanette też jako nauczycielka Wiwi? Łuhu :D To brzmi ciekawie. I nawet czuję, coż to może przynieść, ale zobaczę w przyszłości czy mam rację. ^^
    Buziam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem i ja :)
    Jeju.. mnie również trudno ogarnąć pewnie sprawy ostatnio, ale postanowiłam, że wpadnę. Zdaje się, że na drugim blogu jeszcze nie byłam, ale nadrobię to, obiecuję! :)
    Póki co.. zajmijmy sie tym blogiem i tym opowiadaniem. Dziś taki lekko spokojny rozdział, ale takie właśnie mi się podobają.
    Chyba nikt już nie ma wątpliwości, co do tego, że Maciek i Jeanette coś nam razem pokombinują tu :D
    Ja jestem z tego powodu bardzo zadowolona :)
    Tyle ode mnie.. czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Znów narzekasz? :D Jest dobrze. A nawet lepiej niż dobrze! ^^ Doskonale! ;*
    Na samym początku, pięknie dziękuję za życzenia i Tobie życzę tego samego! ;) Na szczere życzenia nigdy nie jest za późno. ;)
    Co do rozdziału. ;)
    Ach ten nasz Michi. Nie sądziłam, że może tak zafascynować się swataniem ludzi. ^^ Jednak nie tylko kobiety mają do tego niejaki dryg. :p
    Podoba mi się to, że oboje myślą o sobie nawzajem. Maciej o Jeanette, Jeanette o Macieju. ^^ Teraz na dziewczynę spadło nieco kłopotów, ale wiem, że Maciej poprawi jej humor i samopoczucie.
    Co do tej dziewczynki... To Wiwi, prawda? ;) Jeanette będzie uczyć córeczkę Janka? :D Wydaje mi się, że będzie wiązało się to z częstym widywaniem Kocurka. ^^
    Czekam na kolejny! ;) I do Nowego Roku nie wytrzymam! :P
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej hej :*
    Na początku powiem tak : To Jeanette bedzie uczyc Wiwi prawda? :)
    Takie mam przeczucie przynajmniej.
    Czekam na kolejny ;*
    Buźka :3
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  9. Kota porwali. No ja nie wierzę. Co za spiskowcy. Ale dobrze, dobrze... niech spiskują. W końcu liczą się dobre chęci ;D
    Martwi mnie ten dziwak zadręczajacy nasza bohaterkę... Jednak dobrze, że w jej mylące pojawia się Kotek ^^.
    I nie wiem, co jeszcze napisać. Na pewno nie możesz narzekać na treść, bo wyszło Ci genialnie ♡
    I przepraszam, ze pojawia się dopiero teraz, ale w czasie wolnym jakoś ciężko u mnie z motywacją do czytania... a że teraz zaczyna się szkoła i akurat musze się uczyć na sprawdzian - motywacja się znalazła ;_;

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny, czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak jak obiecałam, zjawiam się też tutaj! Z góry przepraszam za kiepski i krótki komentarz, ale się spieszę, bo muszę coś załatwić, a nie chce zostawiać rozdziału bez komentarza.
    Rozdział jest genialny!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Pozdrawiam i obiecuję, że przy kolejnym rozdziale komentarz będzie bardziej odnosił się do treści.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Halo, pojawi się tu coś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)