sobota, 26 września 2015

Rozdział 2...


"Spotkałam Ciebie,
Ty spotkałeś mnie.
Jakoś tak razem spotkaliśmy się.
Czy coś z tego będzie?
Nie wydaje nam się.
Ja nie chcę znać Ciebie,
Ty nie chcesz znać mnie..."
 ~KK~


***

Jeanette

Samolot wylądował na lotnisku w Austrii na chwilę przed czasem. Jacqueline była strasznie podekscytowana, ale o mnie raczej nie można było tego powiedzieć. Dzisiaj nie miałam jakoś dnia na poznawanie ludzi... Sama nie do końca wiedziałam dlaczego. Chociaż... Nie zmienia to faktu, że jestem okropnie ciekawa, kto to zawładnął serduszkiem mojej przyjaciółki.

Przeprowadziłam się do Polski mając pełnych osiemnaście lat, jednak rodzinne miasto opuściłam rok wcześniej. Przez ten czas, który spędziłam poza Chamonix, mieszkałam z bratem. Vincent zawsze obchodził się ze mną jak z jajkiem, ale i tak był najukochańszym braciszkiem na świecie. W całym moim życiu nie mogłam wyobrazić sobie tego, że mogłabym go stracić... Teraz brat ma dla mnie trochę mniej czasu, jeździ na konkursy... W sumie moją nieodłączną częścią życia zawsze były i będą skoki narciarskie. Bardzo skomplikowane było moje dzieciństwo... Kiedy się urodziłam, rodzice byli tak mną zadowoleni i szczęśliwi, że nie zwracali uwagi na małego Vincenta, który właśnie był w wieku, gdzie bardzo potrzebował rodzicielskiej opieki. Jednak ani mama, ani tata... Nikt... Jakieś pół roku po moich narodzinach przyjechała do nas ciocia - siostra taty. To ona miała serce pełne uczucia i wyrozumiałości, ona właśnie zaoferowała pomoc, przy wychowaniu mojego braciszka. Zabrała go do siebie, do Courchevel.
Z Vincentem prawdziwe spotkanie miałam w wieku dopiero sześciu lat. Spotkanie było bardzo dziwne... Bo spotkaliśmy się na skoczni. On akurat miał trening, a ja zostałam zaproszona do cioci na "wakacje". Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Mogłam stanąć pod skocznią, mogłam unieść głowę do góry, skierować wzrok wprost na próg, po którym zjeżdżał Vincent. To on zaraził mnie miłością do tego pięknego sportu. Postanowiłam iść w jego ślady i zostać skoczkinią narciarską, pomimo tego wszystkiego, co wówczas myśleli o mnie ludzie. Chciałam zrobić im na złość, udowodnić, że coś potrafię, że ja również mogę być kimś, kim chce i marzenia się spełniają...
Dostosowywałam się do każdej rady nie tylko trenera, ale i braciszka, który bacznie obserwował z boku wszystkie moje sukcesy i porażki. To on czuwał przy mnie podczas pierwszych skoków, pierwszych upadków. Ale nigdy się nie poddawałam. Nie mogłam. Nigdy nie mogłam upaść, stać się tchórzem, z którego wszyscy mieli by wielką uciechę.
Zawsze lubiłam jeździć na krajowe konkursy, gdzie na przekór wszystkim rywalizowałam z chłopakami starszymi i bardziej doświadczonymi ode mnie. Sędziowie na początku kwestionowali, czy nie dać mi jakiś dodatkowych punktów, czy ulg, z racji tego, że byłam najmłodsza... I jedyna z dziewczyn. Jednak szybko pokazałam im, że nie muszą mnie traktować ulgowo. Stawałam się silniejsza z każdym skokiem.

Szłam, ciągnąc za sobą walizkę na kółkach. Kawałek przede mną szła wesoła Jacqueline, która podekscytowana szukała swojego wybranka pośród tłumu. Moja mina jednak zrzędła z zaskoczenia... Kiedy w naszą stronę podbiegł nikt inny, jak Michael Hayboeck. Moje zdziwienie nie miało granic. Jacquie zarzuciła mu ramiona na szyję, a ten chwycił ją i okręcił dookoła własnej osi, całując.
Ja stałam z boku z rozdzawioną buzią. Musiałam wyglądać komicznie, bo i ona, jak i on parsknęli śmiechem na mój widok.
- Mówiłam, że go znasz. - uśmiechnęła się promiennie, kładąc głowę na ramieniu Michiego. A ja? Nadal nic... Poza całkowitym zaskoczeniem... Zero innych reakcji.
- Jesteś Jeanette, prawda? Ta najsławniejsza skoczkini. - mrugnął i wyciągnął swoją rękę w moim kierunku.
Podałam mu swoją, a on uścisnął ją lekko.
- A ty Michael, prawda? - zdobyłam się na delikatny uśmiech.
- Oj, no chyba tak. - zaśmiał się i objął swoją dziewczynę, która chwyciła walizkę i pociągnęła ją za sobą. Ja stałam jeszcze chwilę jak słup soli, a potem pobiegłam w ślad za nimi, na tyle szybko, na ile pozwalały mi moje koturny.
Razem z Michim pojechaliśmy jego samochodem do domu. Jego domu. Choć muszę przyznać, że mieszkanko ma całkiem, całkiem.
Miałam do wyboru: albo śpię w salonie na kanapie, albo na podłodze... Hm... Wybredna nie jestem, więc wybrałam jednak podłogę. To było takie moje miejsce. Zawsze, kiedy coś było nie tak... A ostatnio było...
Michael poinformował nas, że zaprosił kolegów... Stwierdziłam, że może dam coś od siebie i coś upiekę. Zabrałam się szybko za dodawanie różnych składników do miski i po godzinie wyjęłam gorące croissanty z piekarnika.
Zdążyłam zanim goście nacisnęli dzwonek. Usiadłam na kanapie, podczas kiedy Jacquie z Michaelem poszli witać gości.
Byłam strasznie zdziwiona, kiedy w drzwiach stanęli Richard, Phillip i na dokładkę mój kochany braciszek. Nie wierzyłam własnym oczom. Ci przywitali się z "gospodarzami", a ja powoli wstałam z kanapy i udałam się w ich stronę.

Chłopacy byli naprawdę bardzo sympatyczni, weseli i miło się z nimi rozmawiało. Polubiłam ich wszystkich. Po niecałej godzinie przyszli... No właśnie... Kamil i Jan z Wiwianą. No, to przecież wiadomo kto... Dzisiaj był jeden z ulubionych dni w moim życiu. Jednak, Jeanette, pamiętaj, nigdy nie chwal dnia przed zachodem słońca...
- A gdzie Maciej? - zapytał nagle Michael.
- Pewnie w samochodzie. No bo znając życie, na pewno za panienkami się nie ugania. - zaśmiał się Jasiek.
Nagle podeszła do mnie mała Wiwianka.
- Cześć, jak się nazywasz? - zapytała mnie, podając mi swoją drobną rączkę.
- Jestem Jeanette, kochana. A ty?
- Jestem Wiwiana, ale możesz mi mówić Wiwi. - powiedziała słodkim głosikiem, który był jedyny w swoim rodzaju.
- Śliczne imię. - uśmiechnęłam się do niej, a mała obdarowała mnie wesołym spojrzeniem.
Chwilę później siedziała mi już na kolanach.
- O siostra, siostra... Widzę, że bierzesz praktyki u Wiwi? - Vincent zaczął mi dogryzać.
- Haha, śmiej się śmiej, może wujem zostaniesz! - usłyszałam nagle Kamila.
Spojrzałam na nich krzywo z ironicznym uśmiechem na twarzy. Nie lubiłam, jak zaczynały się właśnie takie tematy... Zwłaszcza, jeśli dotyczyły mnie.
- Będziesz moją ciocią? - zapytała nagle, ni z tego, ni z owego Wiwi.
- Oczywiście, kochaniutka. - uśmiechnęłam się do niej. Zgodziłam się o razu, no bo cóż innego miałam w tej sprawie powiedzieć? A małą polubiłam nie na żarty. Była taka słodka...
- No, Jacquie... To ty już zajęta, przez Michiego, a twoja koleżaneczka? - spytał Phillip, który jak dotąd odzywał się tylko czasami.
- Ci... - Jacqueline przyłożyła sobie palec do ust. - Ona nie lubi o tym rozmawiać.
Powiedziała ściszonym głosem, jednak na tyle głośno, że wszystko słyszałam. Nie zwróciłam na to uwagi. Jakoś dziwnie zaczęła mnie boleć głowa. Przeprosiłam Wiwianę, która z wielkim smutkiem zeszła z moich kolan. Obiecałam jej jednak, że jeszcze na pewno nie raz się spotkamy. Pożegnałam się z chłopakami i powiedziałam Jacqueline, że wrócę, jak się trochę przewietrzę.
Dzień był wyjątkowo chłodny, jeśli chodzi o pogodę w drugiej połowie lata. Wiatr wiał, rozwiewając moje włosy na różne strony. Odgarniałam kosmyki za uszy, kiedy nagle...

Maciej

Wyjmowałem ostatnie rzeczy z bagażnika, które Jasiek kazał mi zabrać do Michaela. Jakiś prezent, bukiecik kwiatów... Haha... Świetnie...
Ustawiłem wszystko obok samochodu i zamknąłem klapę. Odwróciłem się jeszcze chcąc zobaczyć, jaka to długa droga mnie czeka.
Nagle poczułem niesamowity ból. Znalazłem się na ziemi. Ręką potarłem czoło.
- Uważaj, jak idziesz. - powiedziałem. Jednak w tym momencie usłyszałem dokładnie to samo... Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem chudą dziewczynę, z długimi, brązowymi włosami i zielonymi oczami. Patrzyłem na nią, a ona na mnie. Wstaliśmy szybko, w jednym momencie i już staliśmy naprzeciwko siebie, nadal nie odrywając od siebie wzroku.
- Przepraszam. - nasze głosy zabrzmiały w tej samej chwili. Znowu.
Ruszyłem przed siebie, zabierając z ziemi wszystkie rzeczy, które miałem zabrać do Michaela i ruszyłem przed siebie. Ona tak samo. Przechodząc przez wąski chodnik, ledwo się minęliśmy.
Szedłem powoli w stronę domu Hayboecka, ciągle rozmyślając o tym, co się przed chwilą stało. Ona wydawała mi się znajoma... Gdzieś już ją kiedyś widziałem... Tego jestem pewien. Była bardzo ładna i szczupła... Nawet to też bardzo...
Zapukałem do drzwi.
- Maciek! Przyszedłeś w końcu! - Michael otworzył mi drzwi i przywitał, a ja wręczyłem mu prezent. Poszedłem za nim do salonu, w którym gościli już wszyscy znajomi.
- Kocie! Gdzież się podziewałeś? - zapytał Richard.
- Oj, no wiesz... Maciej to, to tu, to tam... - Phillip przewracał oczami.
- Ça va Maciej? - Vincent zawsze po swojemu. Już powoli umiem wszystko po francusku... Haha... Z nim to inaczej nie idzie.
- Ça va. - uśmiechnąłem się do niego.
- Przedstawiam Ci, kochany moją Jacqueline. - Michi podszedł do mnie z długowłosą blondynką u boku.
- Salut.
Przywitała się ze mną. Podałem jej mały bukiecik.
- Salut. Maciek. - przedstawiłem się.
- Haha! Maciek punktuje! - krzyknął Jaś.
- Sam kazałeś, więc nie marudź! - zaśmiałem się sarkastycznie.
- Już dobrze, Maciejka... - Jacqueline poklepała mnie po plecach. - Co powiesz na ciepłego jeszcze croissanta? - zapytała, stawiając mi przed oczami pełen talerz.
Chętnie chwyciłem jeden z nich i nagryzłem ciepły jeszcze kawałek ciastka. Jeju, jakie to było dobre! Nim się obejrzałem, pochłonęłem cały talerz, a Jacqueline przyszła razem z następnym.
Jednak... Stwierdziłem, że lepiej trochę pochamować moją uporczywą chęć wzięcia kolejnego rogalika. Chwilę po tym, Jasiek oznajmił, że musi już jechać, a razem z nim i ja i Kamil, o małej Wiwi nie wspominając. Pożegnaliśmy się z kolegami i pojechaliśmy do hotelu, gdzie rozeszliśmy się do swoich pokoi. I teraz co? Haha... Trzeba się wyspać na konkurs.
Kruczek chodził jeszcze długo od pokoju, do pokoju, ponieważ nie mógł zasnąć. W końcu jednak się poddał i odszedł do siebie. Zostawił mnie samego, wraz z moimi myślami. Zamknąłem oczy i zacząłem się zastanawiać, skąd znam tą dziewczynę...

***

Hej :)
Witam w tą chłodną sobotę... (przynajmniej tutaj...)
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu... :)
Ale i tak jakąkolwiek krytykę przyjmę. Więc piszcie to, co myślicie i dziękuję za to wszystko co napisaliście :) bo to wszytko to wielka motywacja, naprawdę :)
❤❤❤

Mam jeszcze dla Was taką jedną propozycję... Pewnie zwrot "Ça va?" dla większości z Was jest czymś nowym... Stwierdziłam, że czasami do wypowiedzi naszych francuskich bohaterów (no i nie tylko) będę wplatać francuskie słowa, wyrażenia. Nie martwcie się, pod rozdziałem wszystkie będą tłumaczone i podane wraz z wymową. Ten który pojawił się w tym rozdziale, będzie wytłumaczony w następnym...
Co o tym myślicie?
Tylko szczerze ;)


Życzę Wam miłego dnia i do zobaczenia w następny weekend ;)
Buziaki ;*

Komentujesz... = Motywujesz... ❤

11 komentarzy:

  1. Hej kochana ♥
    Rozdział genialny, mega mi się spodobał. No i Wiwi słodziaśna. No i oczywiście Maciejka :D Zawsze tak go nazywam :D
    Tak więc: buziaki, pozdrowienia i weeeny ♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, jakbym zjadła sobie ciepłego croissanta z dżemem. Koniecznie truskawkowym :D
    Rozdział genialny i wiem, że dawno nic u Ciebie nie komentowałam, ale mam zero czasu wolnego. Ledwie wyrabiam się ze szkołą.... Maskara jakaś. Rozdział jest jak zawsze w Twoim wykonaniu najlepszy :D :* Buźka i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem :)
    Kochana.. o jakiejkolwiek krytyce nie ma tutaj nawet mowy! Wszystko pięknie i ładnie :)
    Żałuję tylko, że Maciek nie spotkał się na imprezie ze swoją nową znajomą, ale.. pewnie będzie jeszcze ku temu okazja.
    Michi <3 nim mnie naprawdę urzekłaś. Dla niego tu zostaję :D
    I Twój pomysł z francuskimi zwrotami jest genialny! Tego chyba jeszcze nigdzie nie było.. lubisz zaskoczyć i jesteś oryginalna, co się ceni :)
    Jeszcze raz mówię, że UWIELBIAM i Ciebie i to opowiadanie!
    Buziaki moja droga :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo *.*
    Nie będę się za bardzo rozpisywać bo mi to dziś nie wychodzi :P
    Zakochalam się w tej historii i nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3
    Weny,buziaki i do następnego :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń

  5. Bomba z resztą jak zwykle.
    Cudo cudo cudo i jeszcze raz cudo.
    Obsada gwiazdorska historia palce lizać.
    Nic tylko czytać tak jak Maciejka wyjadał francuskie rogaliki.
    Pozdrawiam i zostaję na zawsze.
    Buziaki 😗


    OdpowiedzUsuń
  6. Melduję się i tutaj :)
    Co ja mogę powiedzieć. Jest świetnie, jak zwykle. Już mnie chyba do tego przyzwyczaiłaś :)
    Pomysł z wprowadzaniem tych francuskich zwrotów bardzo fajny. Coś innego, oryginalnego :)
    No i Michi, czego chcieć więcej? ^^
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem! :)
    Bardzo podoba mi się powyższy rozdział! ♥
    To spotkanie Jeanette i Maćka... Oj, coś z tego wyjdzie. Ile razy ktoś niechcący na siebie wpadł, a potem co? BUM! I big love. :D
    Maćkowi nasza brązowowłosa piękność zawróciła w głowie. Już to wiem! ^^
    A ciekawe jak ona zareagowała na niego...
    Wiem jedno. Jest bardzo ciepłą dziewczyną. Sam fakt, że tak idealnie i ochoczo zajmowała się Wiwi to potwierdza. :))
    Czekam na kolejny!
    Buziaki xxx

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem i tu :)
    Rozdział jak zawsze super! No nie mam się do czego przyczepić :)
    Czyżby Maciek się trochę zauroczył? Coś mi się to trochę nasuwa na myśl.
    Wiwiana mnie bardzo rozczula, kiedykolwiek o niej czytam jestem cała uśmiechnięta.
    Cieszę się, że z rozdziału na rozdział coraz więcej się dzieje :D
    Wplataj francuskie słowa! Z chęcią poznam nowy język. Do tej pory tylko angielski i niemiecki :)
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, hej kochana! Przepraszam za opóźnienia, ale studia trochę mnie przerosły. :x mam nadzieję, że się nie gniewasz! ale udało się, jestem! :D
    Rozdział wspaniały! Pomysł ze zwrotami jak najbardziej na tak. Oryginalny pomysł!
    Janek jest to i jestem ja. I już się mnie nie pozbędziesz, to wiadomo, haha. Jeanette super kobita! Polubiłam ją.
    Spotkanie skoczków u Michiego.. Och, och. Epicki pomysł. Jeanette spotkała swojego braciszka.. i Maćka... haha. Ta sytuacja nie może pójść w niepamięć, coś musi z tego być. :D na pewno! :D

    Czekam na następny! I postaram się już nie mieć takich opóźnień... :(
    Buziaki i weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Także teraz jestem tutaj! ;D
    To opowiadanie już na początku budzi naprawdę wiele, wiele radości z czytania. O to właśnie chodzi, Kochana! ♥
    Maciek i Jeanette? Tutaj czuję niezłą przygodę. Nie ma nawet opcji, żeby nic pomiędzy nimi nie wyrosło. Coś wyjątkowego, potężnego. Ewidentnie widać, że Kotowi spodobała się dziewczyna, mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że się w pewien sposób zauroczył. :)
    Czekam co dalej! :D
    Buźka. ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu znalazłam czas aby tutaj zajrzeć. Mam nadzieję, że wybaczysz mi tak długą nieobecność.
    Rozdział cudowny, tak jak całe to opowiadanie.
    Nie będę się jakoś specjalnie rozpisywać, bo mam jeszcze dużo do nadrobienia u innych. Obiecuję,że przy kolejnym rozdziale komentarz będzie dłuższy i bardziej sensowny.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)