niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 10

"Cisza. Jestem sama. Jest ciemno
Korony drzew szumią nade mną
Liście zwisają niczym szpony najgorszego koszmaru
Jestem sama. Zawsze tego chciałam. Już nie chcę takiego daru.
Marzyłam o lesie. Że będę w lesie. Sama.
I się spełniło. Jestem  w upiornym miejscu. Sama. Jak chciałam..."

***



Jeanette

Znacie to uczucie, kiedy marzenia się spełniają? Moje spełniło się wraz z przejściem przez drzwi do budynku filharmonii. Marzenie stało się rzeczywistością. Kiedyś, zresztą nawet jeszcze niedawno to było tylko i wyłącznie coś, o czym mogłam pomarzyć... A teraz? Jestem tutaj... Jestem dowodem na to, że marzenia się spełniają...
- Gotowa? - spytał mnie Michał. Ubrany w elegancki, czarny garnitur wyglądał nienagannie. Postanowiłam to trochę zmienić... - Co ty robisz? - zaśmiał się, kiedy ręką zaczęłam tarmosić jego idealnie ułożone włosy.
- Zobacz. - zaśmiałam się, kiedy już skończyłam i podałam mu do ręki lusterko, które stało na blacie stolika.
- Jeanette! - jego włosy tworzyły wielce artystyczny nieład.
- W końcu wyglądasz, jak muzyk artysta. - pokazałam mu język.
- W sumie... Podoba mi się to uczesanie... - uśmiechnął się i zaczął pozować do lustra, robiąc różne dziwne miny. - Dziękuję, kochaniutka. - chwycił mnie nagle w ramiona, tuląc do siebie.
- Jeju, Michał, spokojnie! - próbowałam się jakoś wyrwać z silnych objęć, ale na nic moje starania...
- No dobrze, księżniczko... Bo jeszcze podczas koncertu ci powietrza zabraknie. - puścił mnie i postawił obok, głaszcząc po włosach.
- Jesteś okropny. - przewróciłam oczami i podniosłam ze stolika swoje instrumenty. - Zbieraj się, bo jeszcze twoją partię ukradnę.
Zaśmiał się pod nosem.
- To klarnet i flet już ci nie wystarczą, tylko jeszcze do mojego saksofonu się dobierasz?
- Bardzo śmieszne...
- Idziecie już? Za chwilę zaczynamy! - usłyszałam, jak jedna z wiolonczelistek nas woła.
- Jak ten marny, mały saksofonista się wyrobi, to już idziemy... - pokazałam mu język.
- Chciałaś powiedzieć "ten diabelsko przystojny"...  - zaczął ruszać brwiami. - A mały? No wiesz ty co?
- Dziecko kochane, chodź już, bo zaraz zagrają bez nas.
Poszłam przodem w kierunku sceny...


Maciej

- Wszyscy już? - trener chyba powoli wychodził z siebie. Kto wpadł na pomysł, żeby zabrać wszystkich na koncert do tej filharmonii? Och... Osobiście, ja nie mam nic przeciwko... Ale moi koledzy to i owszem. No cóż... Skoro Jasiek chciałby, żeby Wiwi grała na jakimś instrumencie, to niech się przyzwyczaja do klasyki...
No cóż... Chociaż powiem szczerze, że nie za często ma się okazję widzieć wszystkich w eleganckich garniturach...
- Patrzcie, patrzcie, kogo tutaj mamy! - usłyszałem nagle znajomy głos. Tylko kogo? Odwróciłem głowę, a moim oczom ukazała się znana postać. Richard...
- Och, Richi, spokojnie. - zaśmiał się Sjoeen.
- Co wy tu robicie? - zapytałem ich zdziwiony. Szczerze? Spodziewałem się tutaj wszystkich... Ale nie ich...
- No wiesz, przyjechałem z kolegą do filharmonii na koncert... Czy jest w tym coś dziwnego? - zaśmiał się Freitag.
- Eee... Tak, bo to wy... - odpowiedziałem. No dobra... Nie będę już wnikać, skąd się tutaj wzięli.
- Muzyka łączy ludzi. - Phillip przybrał pozę przemawiającego człowieka. - Tak więc oto, drogi Macieju, przebywamy z krajów jakże dalekich, aby posłuchać występu tych młodych ludzi, posiadających wielkie zdolności muzyczne, które przewyższają poziom przeciętnego człowieka...
- A jemu co się stało? - do rozmowy wtrącił się nagle Janek. Coś dziwnego, że nie zdziwił się, skąd oni tutaj się wzięli.
- Chwilowy przebłysk mądrości. - zaśmiał się Richard.
- Staram się. - Sjoeen usiadł na krześle tuż obok mnie. Chwilę później Niemiec poszedł w jego ślady.
Gadali, śmiali się... A ja siedziałem grzecznie, czekając na to, kiedy koncert się zacznie. Nagle zauważyłem, że światła przygasają, tworząc na sali tajemniczy klimat. No i koncert się rozpoczyna...


Jacqueline

Siedziałam na swoim krześle, jak najbliżej Michaela, jak tylko się dało. Kiedy on był blisko, cieszyłam się jak małe dziecko. Był dla mnie bardzo ważną osobą w życiu i nikt, ani nic nie jest w stanie tego zmienić. Przytulił mnie do siebie i pocałował we włosy. Przy nim jestem taka szczęśliwa...
- Czekamy na Jeanette? - zapytał nagle. Podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
- No oczywiście. - uśmiechnęłam się. Byłam ciekawa, czy Vincent dotarł na miejsce... Miał jej zrobić niespodziankę.
- Nie przejmuj się, Vincent tam siedzi. - ręką pokazał mi jedno z siedzeń w pierwszym rzędzie. Uśmiechnęłam się na widok tego bruneta.
- A Maciej? - zapytałam.
- Wszyscy już są. - zaśmiał się. Nie zdziwię się, jak większość widowni przyszła po to, żeby wesprzeć Jeanette.
I tak kurtyna poszła w górę, a ja mocniej wtuliłam się w Michaela.


Maciej

Muzyka, która docierała do moich uszu była dla mnie ukojeniem. Każda nuta po kolei trafiała do mnie z podwójną siłą. Od samego początku miałem zamknięte oczy. Ktoś kiedyś powiedział mi, że muzykę "ogląda się uszami", a nie oczami. Wolę trzymać się tej teorii. Jednak chyba Jasiek nie zrozumiał tego co robię i zaczął pukać mnie po ramieniu, żebym się obudził.
- Jezu, Jasiek! Ja nie śpię! - rzuciłem cicho.
- No to spójrz chociaż może na tą orkiestrę... - pokazał mi język. Miał uśmiech na twarzy, tak samo, jak siedzący obok niego Kamil. Znowu coś knują?
Spojrzałem przed siebie. Z racji tego, że siedzieliśmy bardzo blisko sceny, bez problemu mogłem się przyjrzeć każdemu muzykowi z osobna. Każdy skupiony na swoich nutach, trzymający w rękach swój instrument... Nagle moją uwagę przykuła jedna osoba... Zdaje się być znajoma... Chwila...
- Jeanette?! - wymsknęło mi się... Może trochę za głośno...
- Co ja tutaj widzę? - uśmiechnął się nagle Janek.
- Nic... A co masz widzieć? - odpowiedziałem obojętnie.
- Poznałeś naszą Jeanette... - zrobił słodkie oczka.
- Może tak, może nie...
- Ooo... Coś tu się kroi... - do rozmowy włączył się Kamil.
- Nie. - pokręciłem tylko głową.
- Zaprzecza... - Ziobro zaczął szeptać na ucho Stochowi. - To najlepszy dowód.
Usiadłem wygodniej na krześle, nie zwracając uwagi na to, że ta dwójka znowu coś spiskuje...


Jeanette

Kiedy tylko weszłam na scenę, czułam się genialnie. Nikt, ani nic nie mogło mi tego zepsuć. Patrzyłam na kartki ułożone równo na pulpicie, na każdej z nich było pełno nut, które razem tworzyły jedną całość. Jeszcze kilka taktów, w których zapisane są same pauzy i moja solówka... Podczas której wszystkie inne instrumenty ucichną na czas czterech pauz cało nutowych. Co prawda to za dużo sobie nie pogram na tych czterech taktach, ale i tak...
No i zaczęło się... Dźwięk fletu poprzecznego niósł się po sali... Nawet nie wiem, kiedy skończyła się moja partia, już musiałam z powrotem chwycić do rąk klarnet...
Tyle miesięcy prób i przygotowań... A tu nagle minęło kilka godzin i już po wszystkim... Całe szczęście, że wszystko się udało.
Weszłam wraz z innymi do szatni, w której musiałam poskładać instrumenty z powrotem do futerałów. Poczułam nagle, jak ktoś zachodzi do mnie od tyłu i kładzie ręce na ramionach. Odwróciłam się i mój wzrok napotkał spojrzenie Michała.
- Poszło ci lepiej niż na próbie, gratulacje. - uśmiechnął się i wsadził ręce do kieszeni. Spojrzałam na jego włosy, które nadal tworzyły artystyczny nieład.
- No dziękuję... - przewróciłam oczami. - Zresztą tobie też poszło świetnie.
- Nieprawda... - no tak, Michał skromny jak zawsze...
Nagle ktoś zakrył mi oczy...
- Zgadnij, kto to...? - wszędzie poznam te duże dłonie.
- Vincent! - uwiesiłam się bratu na szyi. Byłam taka szczęśliwa...


Maciej

- No idź do niej, Maciej! - Jasiek z Kamilem próbowali mnie zaciągnąć do Jeanette.
- Ja nigdzie nie idę! - wyrwałem się z ich objęć. Eh... ale już sam nie wiedziałem, czy iść, czy nie...
- Ale Maciej! - nalegał Ziobro. 
- No dobra... Pójdę... - chwila... Co ja powiedziałem!?
- No to idź. - Kamil się wyszczerzył.
- Eh...
Poszedłem powoli, kiwając głową. Wszedłem przez drzwi i skierowałem się po schodach na dół, pod scenę. Tu chyba była szatnia... Spojrzałem przed siebie i ujrzałem Jeanette... Uwieszoną na szyi Vincenta... Chwila, ale czy to aby na pewno był on? Ale to teraz nieważne... Poczułem się dziwnie... Jakieś dziwne uczucie... W środku... Coś we mnie pękło... Chyba serce...

***

Witajcie Kochane :*
Kolejny rozdział już za nami... :)
I jak wrażenia? ^^ Mam nadzieję, że choć trochę rozdział Wam się spodobał :)
Dzisiaj niestety bez francuskich słówek... :( Wybaczcie :(

Chciałabym zadedykować ten rozdział dwóm bardzo ważnym osobom... Bardzo Wam dziękuję... 



We wtorek ukaże się rozdział u Gregora ;)

Miłego tygodnia :)


Komentujesz = Motywujesz... <3

9 komentarzy:

  1. Hej!
    Kochana mam nadzieję, że teraz rozdziały będą się pojawiać w miarę regularnie, bo ja już chcę kolejny! Świetny rozdział, naprawdę świetny!
    Biedny Maciek. ;c Ogromnie mi go szkoda. Zobaczył coś, co nie do końca było tak, jak pomyślał. Ale dzięki jego reakcji można stwierdzić, że chłopak jednak czuje coś do Jeanette. Przynajmniej jeden plus. :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Ściskam. ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Kolejny raz rozdział ogromnie mi się podoba!
    W Maćku coś pękło, zakuło go serducho, czyli odczuwa zazdrość.
    I dobrze!
    Tak ma być. Na to się zapowiadało ;)
    Kamil ma w 100% rację. Coś tu się kroi. Nie jest to nic małego, wręcz przeciwnie.
    Jacqueline i Michi naprawdę są cudowni ^^
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :)
    Cudnie :D Cała ekipa przyszła na koncert :D Ale,ale...Maciej chyba nie pomyślał o Vincencie to co ja myśle? Mamusiu oby nie! Oby to nic pomiędzy nimi nie zniszczyło :(
    Czekam na kolejną część :*
    Życzę duuuużo weny :)
    Buźka :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem :)
    Po tym rozdziale przekonujemy się, że na skoczków zawsze można liczyć! Dopisali na koncercie :)
    Maciek.. teraz się troszkę nad nim poznęcasz, tak? Mimo iż jakoś bardzo za nim nie przepadam, raczej jest mi obojętny, to mi go szkoda.. nie dobra Ty! :D
    Czekam na kolejny rozdział, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Kochana, rozdział jak zwykle cudny. Jak ty to robisz, co? *.*
    Trochę szkoda mi Maćka, ale chyba robi się coraz bardziej zazdrosny, czyli coś jest na rzeczy.
    No i koncert, wszyscy dopisali, na nich to można liczyć :)
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochana, jestem :*
    Rozdział świetny jak zwykle :)
    Szkoda mi Maćka. Jeju, to okropne... Ale chyba sobie to wyjaśnią. Przecież to tylko jej brat.
    Czekam na kolejny i ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział podoba się, a nawet bardzo. Czekam na następny i weny

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudeńko! <3
    Oj, Maciek, Maciek... ;/ Współczuję. Jednak to chyba nic dziwnego, że jest mi go żal, prawda? ;/
    Przecież to brat. TYLKO brat, facet! ;p Kurcze, boję się, że to będzie mieć jakieś konsekwencje w przyszłości. Ale nie. Oby nie...
    Buziam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Kochana! :)
    Niesamowicie cieszę się, że do nas wróciłaś. ♥
    Chcę Cię także przeprosić, że zjawiam się dopiero teraz, ale jednak szkoła to szkoła. :/ Zero wytchnienia. :x
    Powyższy rozdział? :D Genialny! ^^
    Maciuś zazdrosny? :)) Czyli jednak czuje coś więcej niż tylko przyjaźń do naszej bohaterki? ^^ Nie powiem, nieco mi go żal, bo przypomina mi nieco... zabłąkaną owcę. xD
    Kochana, przepraszam za krótki komentarz, ale pędzę nadrabiać pozostałe zaległości. :) Na tym blogu już nadrobiłam. :)
    Mam nadzieję, że już będę na bieżąco, czekam na kolejny! ^^
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)